ROZDZIAŁ 3
Piękne, pomarańczowe słońce ociekające złotem chyliło
się już ewidentnie ku zachodowi. Jednak po mimo faktu, że był to tak piękny
widok, nie zwiastował on nic dobrego – przynajmniej nie w tamtych stronach. O
tej porze zamykały się ostatnie sklepiki, których właściciele po prostu mieszkali
nie daleko. Ci, którzy mieli dłuższą drogę do domu zamykali swoją działalność
znacznie wcześniej. Dlatego wszyscy z nich byli już w swoich domach lub właśnie
do nich zmierzali. Marie również szykowała się do zamknięcia warsztatu, razem z
Inezią układała na swoje miejsca ostatnie rzeczy – przyjaciółka nigdy nie
pozwalała zostawiać jej chaosu w miejscu pracy, do czego miała skłonność, gdy
nikt jej nie pilnował.
– Inezia? – Po dźwięku otwarcia lekko skrzypiących
drzwi rozległ się nagle znajomy dla obydwu młodych kobiet, damski głos.
– Pani Johnson, dzień dobry. – Uśmiechnęła się
promiennie, jak do każdego Marie, gdy jej oczom ukazała się opiekunka jej przyjaciółki
z koszykiem zakupów.
– Coś się stało? – Inezia wyłoniła się z wnęki z
materiałami.
– Nie, wszystko w porządku. Ale Jack zamknął właśnie
sklep i czeka w samochodzie, żeby nie było powtórki z rozrywki. – Powiedziała
wymownie spoglądając na podopieczną. – Marie, podrzucimy Cię do domu.
– To miłe, tylko zamknę. – Stwierdziła młoda krawcowa,
zgarniając swoją torbę i klucze z wysprzątanego już blatu.
– Mam jeszcze do Ciebie pytanie, słonko. Czy Inezia
mogłaby przenocować dziś u Ciebie?
– Co? Zaraz, ale dlaczego? – Spytała ze zdezorientowaną
miną młoda kobieta, gdy podeszła do nich.
– Jasne, nie ma problemu. Moje drzwi są zawsze
otwarte. – Roześmiała się Marie biorąc przyjaciółkę pod rękę.
– Nie mam rzeczy. – Inezia podkreśliła pewnym siebie
tonem głosu. Nie chodziło jej o brak chęci w kwestii nocowania u koleżanki,
tylko raczej o dziwne zachowanie jej opiekunki. Czyżby Emilia tak bardzo
przejęła się tym incydentem z różą?
– Spakowałam Ci Twoją piżamę, ręcznik, kosmetyczkę i
rzeczy na jutro. – Zapewniła starsza kobieta. – Torba jest w samochodzie. Chodźcie
już. – Ponagliła je wychodząc.
– Dziwne. – Mruknęła, gdy zostały same.
– Spokojnie, będzie fajnie. Mam pełną lodówkę i dobre
filmy. – Roześmiała się Marie, gdy obydwie wyszły przed warsztat.
– Nie o to chodzi, wiem, że będziemy się dobrze bawić,
ale Emilia mnie zaskoczyła. Mam wrażenie, że to chodzi o…
– Cicho. – Szepnęła do niej, przekręcając klucz w
zamku. – Pogadamy o tym, jak będziemy u mnie. Udawaj, że wszystko jest w
porządku, unikniesz zbędnych wykładów.
Inezia uznała, że Marie ma racje, więc słowo się
rzekło – nie odezwała się przez całą drogę, wymieniała tylko spojrzenia z
koleżanką, gdyż obie siedziały na tylnich siedzeniach samochodu Jacka. Zerkała
też od czasu do czasu podejrzliwie na Emilię. Nie spodziewała się po niej, że
mógł jej strzelić do głowy taki pomysł. Kiedy ciemnozielony jeep zatrzymał się
przed domem Marie, młode kobietki wysiadły z samochodu.
– Bawcie się dobrze. – Uśmiechnął się Jack, machając
do nich. Zapewne nie miał wiele wspólnego z pomysłem swojej żony, w zasadzie to
nigdy specjalnie nie miał nic do powiedzenia. Był ugodowym człowiekiem, to
Emilia rządziła w domu. Inezia zdążyła to już zauważyć.
– Tylko żadnych głupot. – Uprzedziła Emilia, nie
musząc tłumaczyć o co jej chodzi.
Za moment terenowy samochód Jacka znikał już za
horyzontem leśnego krajobrazu. Marine otworzyła domek z klucza, witając się po
drodze z sąsiadką, która siedząc na swojej werandzie obserwowała ostatnie tchnienia
słońca w tym dniu. Zaprosiła Inezię do środka, pokazała jej gdzie może odstawić
torbę, a kiedy jej przyjaciółka się rozpakowywała, zaparzyła dla niej i dla
siebie po kubku czarnej herbaty z sokiem malinowym, domowej roboty jej mamy.
Przyjemny zapach parującego napoju, który rozszedł się po całym domu, przywołał
Inezię do salonu, gdzie Marie zdążyła już włączyć jakąś komedię.
– Siadaj, oglądamy. – Właścicielka domu rozłożyła się
wygodnie na kanapie, lecz Inezia przycupnęła tylko obok.
– Naprawdę nie wiem co jej odbiło. – Marie widziała,
że Inezia potrzebuje porozmawiać o tym co się dzieje, więc wyprostowała się i
spojrzała na nią z uwagą. – To tylko jedna róża. Nic się nie stało, a ona robi
z tego wielką aferę. Ona nawet nie jest moją matką! Nie jest moją rodziną!
– Pani Johnson nie może mieć dzieci. Dlatego swoje
niezaspokojone, matczyne pragnienia przelewa na Ciebie. Chce Cię traktować jak
córkę zarówno w stanie spokoju, jak i zagrożenia.
– Wiem, ale ja jestem dorosła. Nie ułożyło mi się w
życiu, to prawda, ale nie pozwolę, aby ktokolwiek nim rządził. I to jeszcze
osoba, która nie jest ze mną w żaden sposób związana.
– A on? – Marie uśmiechnęła się do niej, sądząc, że to
lepszy temat do rozmowy na chwilę obecną.
– Kto?
– Twój adorator. – Krawcowa roześmiała się i wstała. –
Co mi o nim powiesz? – Spytała truchtając na moment do kuchni, która łączona
była z jej salonem.
– Co ja mogę o nim powiedzieć? Widziałam go tylko raz
i to w takich okolicznościach.
– Nie chciałabyś dowiedzieć się o nim czegoś więcej? –
Rzuciła bez zastanowienia i w tym samym
momencie co Inezia, zdała sobie sprawę z faktu, że jest to naprawdę dobry
pomysł.
– W sumie... chciałabym. Kim jest? Skąd
się wziął? Intryguje mnie.
– Wiesz… mieszkam w tym mieście odkąd skończyłam pięć
lat. Moja rodzina się tu przeprowadziła, nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy o tym
przekleństwie. W zasadzie to nie jest źle, jak nie chodzisz w nocy do lasu to
jest spokój. On nie podchodzi bliżej miasta, po prostu pilnuje swojego terenu.
– Ciekawe, dlaczego? – Inezia zeszła na trop, na który
Marie sprowadziła ją nieświadomie.
– Jedno co mogę Ci powiedzieć, że z tego co zdołałam
się zorientować to, to nie jest sama w sobie, solowa historia. To nie było tak,
że jakiś facet zamieszkał w lesie i sobie zabija ludzi bo ma nierówno pod
sufitem.
– Próbowałaś się kiedyś czegokolwiek dowiedzieć?
– Tak, swego czasu mnie to interesowało, kiedy
otwierałam mój warsztat trzy lata temu. – Marie była momentami roztrzepana, gdy
za bardzo się czymś ekscytowała, na przykład swoimi, nowymi kreacjami, niemniej
jednak teraz mówiła całkiem do rzeczy. – Ta, moja sąsiadka, do której machałam,
ona coś wie. Z tego co wiem, przyjaźniły się kiedyś z Emilią, ale nikt nie wie
dlaczego ta przyjaźń się rozerwała.
– Myślisz, że mogłabym z nią porozmawiać?
– Teraz jest dobra okazja. Chodź.
***
Emilia siedziała w pokoju Inezii przy niewielkiej
lampce. Czekała na niego, wiedziała, że przyjdzie i nie odpuści. Nie pomyliła
się. Gdy tylko noc zapadła na dobre, męska sylwetka zarysowała się w mroku, z
którego za moment on się wyłonił. Spojrzał na starszą kobietę, a w jego oczach
błysnęła nienawiść. Nie mniej jednak zachowywał pozorny spokój. Emilia na jego
widok wstała. Nie wyczuwał jej lęku, w końcu znała go niestety lepiej niż
wszyscy inni.
– Po co tu przyszedłeś? – Warknęła na niego.
– To Twój dom? – Spytał chłodno, a jego wzrok przeszył
ją tak, że aż poczuła ciarki na swoich plecach.
– Tak i dlatego nie powinno Cię tu w ogóle być. Odejdź
stąd i nigdy nie wracaj.
– Nie przyszedłem do Ciebie.
– Wiem. I dobrze wiem do kogo. Masz zostawić moją córkę
w spokoju.
– To nie jest Twoja córka. Ty nigdy nie będziesz miała
własnych dzieci. – Uśmiechnął się szyderczo, wiedząc, że to jej słaby punkt.
– Inezia to jest moja córka! – Zdenerwowała się
kobieta, a jej serce drgnęło od żalu.
– Inezia. – Wypowiedział namiętnie jej imię, gdyż
dopiero teraz je poznał. – Pięknie.
– Masz trzymać się od niej z daleka, rozumiesz?! –
Emilia zaczęła krzyczeć, a on wyczuł jej strach. – Jesteś potworem! Potworem,
nie człowiekiem!
– Stworzyliście sobie potwora. – Mężczyzna wyciągnął
nóż czując, jak w kobiecie budzi się coraz większe przerażenie. – Mógłbym teraz
poderżnąć Ci gardło, wypruć z Ciebie flaki i wywiesić je przed moim lasem w
ramach ostrzeżenia. Z radością patrzyłbym na taki widok, ale chcę, żebyś to Ty
patrzyła, jak ją tracisz. Sprawi mi to więcej radości.
– Masz zostawić Nas w spokoju! Masz ją zostawić!
Zostawić, rozumiesz?! – Emilia poczuła się zagrożona, choć przez całe spotkanie
starała się to kontrolować. Wiedziała, że mężczyzna dosłownie żywił się
strachem swoich ofiar.
– Kiedyś odebrałaś mi wszystko, bo liczyło się dla
Ciebie tylko Twoje szczęście. Teraz ja postąpię tak samo i będę patrzył, jak
cierpisz. Ona Cię zostawi, będzie moja. – Zapowiedział i zginął w odmętach swojej ciemności.
SPIDER
tego to sie nie spodziewalem :p
OdpowiedzUsuńten kawalek dialogu wyglada zupelniie inaczej w calosci
czekam na kolejny chce wiedziec co tu jest grane
Nie wiem czemu, ale chcę żeby "matce" coś się stało. Idk, wkurza mnie. Jest taka... ugh. I ten dialog faktycznie wygląda inaczej w całości, odetchnęłam z ulgą xD Marie jest fajna, ciekawi mnie, co wyniknie z rozmowy z sąsiadką. No i to "dosłownie żywił się strachem swoich ofiar". Intryguje mnie to. Poproszę szybko nexta! :*
OdpowiedzUsuńBez kitu niech on ja zadźga ale jak znam pajaczka to zrobi cos czego nikt sie nie spodziewa
UsuńSpider skitelsy za 4 rozdzial ;d
Na przykład Emi się poślizgnie i spadnie z mostu. Albo coś. Znaczy ja bym wolała, żeby umierała długo i powoli, ale tak też jest dobrze xD
UsuńMisiek ma rację i tak zrobię coś, czego żadne z Was (ani nikt inny) nie jest w stanie przewidzieć. :))
UsuńAle powymyślać zawsze można xD
UsuńCiarki przeszły mi po plecach czytając to, przyznam że ciekawe no i zastanawiam się jak potoczą się losy Inez. Czekam na next z pewnością nas zaskoczysz :D brr a ja na noc do pracy XD będę miała wrażenie że ktoś za mną łazi XD Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja bym ich wszystkich zabiła :D tylko powoli :p
OdpowiedzUsuńNo nie, coraz lepiej :D Podoba mi się ten gościu - zabić wszystkich, będzie spokój xD Kiedy czytałam o tym, że chce jej wypruć flaki... Skojarzyło mi się, że fajne musi mieć światełka świąteczne xD
OdpowiedzUsuńWpadłam tu na twojego bloga, widząc twój komentarz na inny. Zaintrygował mnie adres twojego opowiadania, a następnie nagłówek.
OdpowiedzUsuńKiedy byłam mała bałam się ciemności. Do tej pory czasami czuję się w mroku niepewnie. A mimo to, od razu zaintrygował mnie ten facet (?) na końcu. Mam słabość do takich postaci:)
Jestem ciekawa Inez, jak i jej matki.
Do tego te słowa nieznajomego, że "ona będzie moja".
Rewelacja:)
Pozdrawiam!
Kurcze... dzięki, że się tym ze mną podzieliłaś. Dzięki, za ciepłe słowa. To ogromna motywacja, dla osoby, która jest krytyczna wobec siebie (czyt. Ja). Nadal uważam, że piszę źle.
UsuńTen komentarz jest dla mnie taki szczególny, bo powiedziałaś, że ciekawość, co do mojej historii wzięła górę nad Twoim lękiem.
Uważam to, za mój osobisty sukces. :)
Pozdrawiam Ciebie również. ;)
Spider
Wow! Ekstra opowiadanie! Oryginalny pomysł i świetne wykonanie. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńCzekam nn.
*Lou*
Bardzo dobre :D Podobają mi się zarówno dialogi, jak i opisy. Ta historia robi się coraz ciekawsza!
OdpowiedzUsuńWoah!!! Super. Masz bardzo fajny styl pisania. :) W ogóle całe to opowiadanie bardzo mi się podoba. ;) WENY <3
OdpowiedzUsuńOn pokazuje swoją mroczną stronę bardziej bardziej... To jest takie złe, że mi się to podoba -.- No ale cóż, zakochałam się. :D Fajnie też, że Inezia jest nim zaciekawiona, ale w sumie nie dziwię się jej. :)
OdpowiedzUsuńhttp://zasnute.blogspot.com/