niedziela, 11 stycznia 2015

CIEŃ - Rozdział 3

ROZDZIAŁ 3

Piękne, pomarańczowe słońce ociekające złotem chyliło się już ewidentnie ku zachodowi. Jednak po mimo faktu, że był to tak piękny widok, nie zwiastował on nic dobrego – przynajmniej nie w tamtych stronach. O tej porze zamykały się ostatnie sklepiki, których właściciele po prostu mieszkali nie daleko. Ci, którzy mieli dłuższą drogę do domu zamykali swoją działalność znacznie wcześniej. Dlatego wszyscy z nich byli już w swoich domach lub właśnie do nich zmierzali. Marie również szykowała się do zamknięcia warsztatu, razem z Inezią układała na swoje miejsca ostatnie rzeczy – przyjaciółka nigdy nie pozwalała zostawiać jej chaosu w miejscu pracy, do czego miała skłonność, gdy nikt jej nie pilnował.

– Inezia? – Po dźwięku otwarcia lekko skrzypiących drzwi rozległ się nagle znajomy dla obydwu młodych kobiet, damski głos.

– Pani Johnson, dzień dobry. – Uśmiechnęła się promiennie, jak do każdego Marie, gdy jej oczom ukazała się opiekunka jej przyjaciółki z koszykiem zakupów.

– Coś się stało? – Inezia wyłoniła się z wnęki z materiałami.

– Nie, wszystko w porządku. Ale Jack zamknął właśnie sklep i czeka w samochodzie, żeby nie było powtórki z rozrywki. – Powiedziała wymownie spoglądając na podopieczną. – Marie, podrzucimy Cię do domu.

– To miłe, tylko zamknę. – Stwierdziła młoda krawcowa, zgarniając swoją torbę i klucze z wysprzątanego już blatu.

– Mam jeszcze do Ciebie pytanie, słonko. Czy Inezia mogłaby przenocować dziś u Ciebie?

– Co? Zaraz, ale dlaczego? – Spytała ze zdezorientowaną miną młoda kobieta, gdy podeszła do nich.

– Jasne, nie ma problemu. Moje drzwi są zawsze otwarte. – Roześmiała się Marie biorąc przyjaciółkę pod rękę.

– Nie mam rzeczy. – Inezia podkreśliła pewnym siebie tonem głosu. Nie chodziło jej o brak chęci w kwestii nocowania u koleżanki, tylko raczej o dziwne zachowanie jej opiekunki. Czyżby Emilia tak bardzo przejęła się tym incydentem z różą?

– Spakowałam Ci Twoją piżamę, ręcznik, kosmetyczkę i rzeczy na jutro. – Zapewniła starsza kobieta. – Torba jest w samochodzie. Chodźcie już. – Ponagliła je wychodząc.

– Dziwne. – Mruknęła, gdy zostały same.

– Spokojnie, będzie fajnie. Mam pełną lodówkę i dobre filmy. – Roześmiała się Marie, gdy obydwie wyszły przed warsztat.

– Nie o to chodzi, wiem, że będziemy się dobrze bawić, ale Emilia mnie zaskoczyła. Mam wrażenie, że to chodzi o…

– Cicho. – Szepnęła do niej, przekręcając klucz w zamku. – Pogadamy o tym, jak będziemy u mnie. Udawaj, że wszystko jest w porządku, unikniesz zbędnych wykładów.

Inezia uznała, że Marie ma racje, więc słowo się rzekło – nie odezwała się przez całą drogę, wymieniała tylko spojrzenia z koleżanką, gdyż obie siedziały na tylnich siedzeniach samochodu Jacka. Zerkała też od czasu do czasu podejrzliwie na Emilię. Nie spodziewała się po niej, że mógł jej strzelić do głowy taki pomysł. Kiedy ciemnozielony jeep zatrzymał się przed domem Marie, młode kobietki wysiadły z samochodu.

– Bawcie się dobrze. – Uśmiechnął się Jack, machając do nich. Zapewne nie miał wiele wspólnego z pomysłem swojej żony, w zasadzie to nigdy specjalnie nie miał nic do powiedzenia. Był ugodowym człowiekiem, to Emilia rządziła w domu. Inezia zdążyła to już zauważyć.

– Tylko żadnych głupot. – Uprzedziła Emilia, nie musząc tłumaczyć o co jej chodzi.

Za moment terenowy samochód Jacka znikał już za horyzontem leśnego krajobrazu. Marine otworzyła domek z klucza, witając się po drodze z sąsiadką, która siedząc na swojej werandzie obserwowała ostatnie tchnienia słońca w tym dniu. Zaprosiła Inezię do środka, pokazała jej gdzie może odstawić torbę, a kiedy jej przyjaciółka się rozpakowywała, zaparzyła dla niej i dla siebie po kubku czarnej herbaty z sokiem malinowym, domowej roboty jej mamy. Przyjemny zapach parującego napoju, który rozszedł się po całym domu, przywołał Inezię do salonu, gdzie Marie zdążyła już włączyć jakąś komedię.

– Siadaj, oglądamy. – Właścicielka domu rozłożyła się wygodnie na kanapie, lecz Inezia przycupnęła tylko obok.

– Naprawdę nie wiem co jej odbiło. – Marie widziała, że Inezia potrzebuje porozmawiać o tym co się dzieje, więc wyprostowała się i spojrzała na nią z uwagą. – To tylko jedna róża. Nic się nie stało, a ona robi z tego wielką aferę. Ona nawet nie jest moją matką! Nie jest moją rodziną!

– Pani Johnson nie może mieć dzieci. Dlatego swoje niezaspokojone, matczyne pragnienia przelewa na Ciebie. Chce Cię traktować jak córkę zarówno w stanie spokoju, jak i zagrożenia. 

– Wiem, ale ja jestem dorosła. Nie ułożyło mi się w życiu, to prawda, ale nie pozwolę, aby ktokolwiek nim rządził. I to jeszcze osoba, która nie jest ze mną w żaden sposób związana.

– A on? – Marie uśmiechnęła się do niej, sądząc, że to lepszy temat do rozmowy na chwilę obecną.

– Kto?

– Twój adorator. – Krawcowa roześmiała się i wstała. – Co mi o nim powiesz? – Spytała truchtając na moment do kuchni, która łączona była z jej salonem.

– Co ja mogę o nim powiedzieć? Widziałam go tylko raz i to w takich okolicznościach.

– Nie chciałabyś dowiedzieć się o nim czegoś więcej? – Rzuciła bez zastanowienia  i w tym samym momencie co Inezia, zdała sobie sprawę z faktu, że jest to naprawdę dobry pomysł.

– W sumie... chciałabym. Kim jest? Skąd się wziął? Intryguje mnie.

– Wiesz… mieszkam w tym mieście odkąd skończyłam pięć lat. Moja rodzina się tu przeprowadziła, nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy o tym przekleństwie. W zasadzie to nie jest źle, jak nie chodzisz w nocy do lasu to jest spokój. On nie podchodzi bliżej miasta, po prostu pilnuje swojego terenu.

– Ciekawe, dlaczego? – Inezia zeszła na trop, na który Marie sprowadziła ją nieświadomie.

– Jedno co mogę Ci powiedzieć, że z tego co zdołałam się zorientować to, to nie jest sama w sobie, solowa historia. To nie było tak, że jakiś facet zamieszkał w lesie i sobie zabija ludzi bo ma nierówno pod sufitem.

– Próbowałaś się kiedyś czegokolwiek dowiedzieć?

– Tak, swego czasu mnie to interesowało, kiedy otwierałam mój warsztat trzy lata temu. – Marie była momentami roztrzepana, gdy za bardzo się czymś ekscytowała, na przykład swoimi, nowymi kreacjami, niemniej jednak teraz mówiła całkiem do rzeczy. – Ta, moja sąsiadka, do której machałam, ona coś wie. Z tego co wiem, przyjaźniły się kiedyś z Emilią, ale nikt nie wie dlaczego ta przyjaźń się rozerwała.

– Myślisz, że mogłabym z nią porozmawiać?

– Teraz jest dobra okazja. Chodź.

***

Emilia siedziała w pokoju Inezii przy niewielkiej lampce. Czekała na niego, wiedziała, że przyjdzie i nie odpuści. Nie pomyliła się. Gdy tylko noc zapadła na dobre, męska sylwetka zarysowała się w mroku, z którego za moment on się wyłonił. Spojrzał na starszą kobietę, a w jego oczach błysnęła nienawiść. Nie mniej jednak zachowywał pozorny spokój. Emilia na jego widok wstała. Nie wyczuwał jej lęku, w końcu znała go niestety lepiej niż wszyscy inni.

– Po co tu przyszedłeś? – Warknęła na niego.

– To Twój dom? – Spytał chłodno, a jego wzrok przeszył ją tak, że aż poczuła ciarki na swoich plecach.

– Tak i dlatego nie powinno Cię tu w ogóle być. Odejdź stąd i nigdy nie wracaj.

– Nie przyszedłem do Ciebie.

– Wiem. I dobrze wiem do kogo. Masz zostawić moją córkę w spokoju.

– To nie jest Twoja córka. Ty nigdy nie będziesz miała własnych dzieci. – Uśmiechnął się szyderczo, wiedząc, że to jej słaby punkt.

– Inezia to jest moja córka! – Zdenerwowała się kobieta, a jej serce drgnęło od żalu.

– Inezia. – Wypowiedział namiętnie jej imię, gdyż dopiero teraz je poznał. – Pięknie.

– Masz trzymać się od niej z daleka, rozumiesz?! – Emilia zaczęła krzyczeć, a on wyczuł jej strach. – Jesteś potworem! Potworem, nie człowiekiem!

– Stworzyliście sobie potwora. – Mężczyzna wyciągnął nóż czując, jak w kobiecie budzi się coraz większe przerażenie. – Mógłbym teraz poderżnąć Ci gardło, wypruć z Ciebie flaki i wywiesić je przed moim lasem w ramach ostrzeżenia. Z radością patrzyłbym na taki widok, ale chcę, żebyś to Ty patrzyła, jak ją tracisz. Sprawi mi to więcej radości. 

– Masz zostawić Nas w spokoju! Masz ją zostawić! Zostawić, rozumiesz?! – Emilia poczuła się zagrożona, choć przez całe spotkanie starała się to kontrolować. Wiedziała, że mężczyzna dosłownie żywił się strachem swoich ofiar.

– Kiedyś odebrałaś mi wszystko, bo liczyło się dla Ciebie tylko Twoje szczęście. Teraz ja postąpię tak samo i będę patrzył, jak cierpisz. Ona Cię zostawi, będzie moja. – Zapowiedział i zginął w odmętach swojej ciemności. 

SPIDER

15 komentarzy:

  1. tego to sie nie spodziewalem :p
    ten kawalek dialogu wyglada zupelniie inaczej w calosci
    czekam na kolejny chce wiedziec co tu jest grane

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu, ale chcę żeby "matce" coś się stało. Idk, wkurza mnie. Jest taka... ugh. I ten dialog faktycznie wygląda inaczej w całości, odetchnęłam z ulgą xD Marie jest fajna, ciekawi mnie, co wyniknie z rozmowy z sąsiadką. No i to "dosłownie żywił się strachem swoich ofiar". Intryguje mnie to. Poproszę szybko nexta! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez kitu niech on ja zadźga ale jak znam pajaczka to zrobi cos czego nikt sie nie spodziewa
      Spider skitelsy za 4 rozdzial ;d

      Usuń
    2. Na przykład Emi się poślizgnie i spadnie z mostu. Albo coś. Znaczy ja bym wolała, żeby umierała długo i powoli, ale tak też jest dobrze xD

      Usuń
    3. Misiek ma rację i tak zrobię coś, czego żadne z Was (ani nikt inny) nie jest w stanie przewidzieć. :))

      Usuń
    4. Ale powymyślać zawsze można xD

      Usuń
  3. Ciarki przeszły mi po plecach czytając to, przyznam że ciekawe no i zastanawiam się jak potoczą się losy Inez. Czekam na next z pewnością nas zaskoczysz :D brr a ja na noc do pracy XD będę miała wrażenie że ktoś za mną łazi XD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. ja bym ich wszystkich zabiła :D tylko powoli :p

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie, coraz lepiej :D Podoba mi się ten gościu - zabić wszystkich, będzie spokój xD Kiedy czytałam o tym, że chce jej wypruć flaki... Skojarzyło mi się, że fajne musi mieć światełka świąteczne xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpadłam tu na twojego bloga, widząc twój komentarz na inny. Zaintrygował mnie adres twojego opowiadania, a następnie nagłówek.
    Kiedy byłam mała bałam się ciemności. Do tej pory czasami czuję się w mroku niepewnie. A mimo to, od razu zaintrygował mnie ten facet (?) na końcu. Mam słabość do takich postaci:)
    Jestem ciekawa Inez, jak i jej matki.
    Do tego te słowa nieznajomego, że "ona będzie moja".
    Rewelacja:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze... dzięki, że się tym ze mną podzieliłaś. Dzięki, za ciepłe słowa. To ogromna motywacja, dla osoby, która jest krytyczna wobec siebie (czyt. Ja). Nadal uważam, że piszę źle.
      Ten komentarz jest dla mnie taki szczególny, bo powiedziałaś, że ciekawość, co do mojej historii wzięła górę nad Twoim lękiem.

      Uważam to, za mój osobisty sukces. :)

      Pozdrawiam Ciebie również. ;)
      Spider

      Usuń
  7. Wow! Ekstra opowiadanie! Oryginalny pomysł i świetne wykonanie. Oby tak dalej!
    Czekam nn.
    *Lou*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobre :D Podobają mi się zarówno dialogi, jak i opisy. Ta historia robi się coraz ciekawsza!

    OdpowiedzUsuń
  9. Woah!!! Super. Masz bardzo fajny styl pisania. :) W ogóle całe to opowiadanie bardzo mi się podoba. ;) WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  10. On pokazuje swoją mroczną stronę bardziej bardziej... To jest takie złe, że mi się to podoba -.- No ale cóż, zakochałam się. :D Fajnie też, że Inezia jest nim zaciekawiona, ale w sumie nie dziwię się jej. :)

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Byłoby miło, gdybyś zostawił cień po swojej obecności... ;)