środa, 18 marca 2015

NOWY BLOG już otwarty!


Tak więc, moi drodzy przyszedł czas na ostatni wpis na tym blogu.
Dziś dzień oficjalnego otwarcia bloga z moim nowym opowiadaniem.

Link:


Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. :)

A co do "Cienia" - bloga nie usuwam!
Zostaje on, po prostu jest to opowiadanie skończone, ale dalej będę tu zaglądała, publikowała komentarze i zapewne, jeszcze kiedyś pojawi się tutaj jakaś notka,
jeśli będę miała w planach następnego bloga, kiedy skończy się "Hipnotyzer".

ZAPRASZAM NA NOWĄ STRONĘ!

i żegnam się ze starą... 

Mam nadzieję, że się podobało!

SPIDER

piątek, 13 marca 2015

CIEŃ - Rozdział 14 (The End)

Krótka notka od autora

Ostatni rozdział "Cienia" przed Wami.
Dziękuję wszystkim, którzy tu wchodzili i czytali, ale ta historia jest raczej piękna
tylko raz. :)

Blog zostaje zamknięty, skoro skończyło się opowiadanie, ale ja nie odchodzę.
Myślę, że na przełomie marca-kwietnia pojawi się tutaj
jeszcze jeden OSTATNI post, na którym
opublikuję link do nowego bloga.

A na razie żegnam się z Wami...
Rozwiewam wszelkie cienie...
Spider

ROZDZIAŁ 14

Inezia patrzyła, jak Emilia trzyma w rękach nóż. Jej ciało drżało, nie mogła się opanować. Miała wrażenie, że czuje już jak ostrze zagłębia się w jej ciało. Wiedziała, że to nie będzie takie delikatne, jak wtedy, gdy robił to Arcadio.

Znów nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Chciała błagać Emilię, aby niczego nie zrobiła, ale głos nie pozwalał jej na to. Ręce bolały ją już od ciągłego trwania w jednej pozycji, a sznury zdawały się ją gryźć, jak atakujące psy.

Emilia zatrzymała się nad nią z uśmiechem, a w dłoniach obracała czyste, jak jej wcześniejsze łzy ostrze. Młoda kobieta uroniła już tylko jedną, słoną kropelkę nie miała już czym płakać. Jej wzrok skierował się na moment za plecy starszej kobiety, a w mroku dostrzegła znajomą sobie sylwetkę. Rysowała się w ciemności niezwykle szybko, Inezia zastygła wpatrując się w mężczyznę, jak w swojego wybawcę.

Starsza kobieta zdołała zauważyć jej dziwne zachowanie. Zdążyła się tylko odwrócić, jak Arcadio rzucił się na nią i przygwożdżając ją do ściany podciął jej gardło płynnym ruchem, nie dając jej szansy na jakiekolwiek wyjaśnienia, walkę, czy błaganie o litość. Krew trysnęła mu na czarną koszulę, ale zdawała się zlać z nią nie pozostawiając po sobie śladu. Mężczyzna nie patrzył już nawet, jak trup opada bezwładnie na ziemię, znalazł się przy Inezii i rozciął więzy nożem splamionym krwią Emilii.

– Mój aniele. – Wyszeptał, biorąc ją drżącą i zapłakaną w ramiona. – Chodź, zabiorę Cię stąd. – Tulił ją do siebie i okręcił swoim płaszczem. – Daleko stąd.

Inezia poczuła, jak ciepło wygoniło jej chłód, drżenie i bladość. Poczuła się spokojna i bezpieczna, a chwilę potem delikatnie ogarnęła ją jego ciemność.

Zabrał ją do swojego domu. Zamknął szczelnie drzwi, obiecując, że już nikt oprócz niego jej nie dotknie. Posadził ją przed kominkiem, dał herbaty, usiadł obok i objął ją silnymi rękami, szepcząc, że należy do niego. W pewnym momencie przestał rozróżniać, czy mówi to wszystko dla jej spokoju, czy dla zaspokojenia własnej żądzy, z której pomocą obiecał sobie już nigdy nie wypuścić jej z tego dworu samej.

– Idź spać. – Położył ją do łóżka i wyszeptał, nakrywając ją kołdrą.

– Co z Tobą? – To pytanie wyraźnie oznaczało, że kobieta nie chciała usnąć sama.

– Idę na łowy. Wrócę chwilę przed świtem. – Obiecał kładąc delikatnie dłoń na wyciętym sercu w jej klatce piersiowej. Chwilę później odsunął dłoń, a w jego oczach znów zapanował dziwny chłód. – Nie wychodź z pokoju, dopóki nie wrócę. – Ostrzegł, a gdy ona pokiwała posłusznie głową rozpłynął się w nocnych ciemnościach.

Wiedział, że Inezia nie złamie zakazu. Była na to zbyt lękliwa i zbyt mu oddana po tym, jak ją uratował. Osiągnął to co chciał – całkowite posłuszeństwo kobiety względem jego osoby. Był więcej niż pewien, że nie spróbuje się mu sprzeciwić, miał wszelkie podstawy, aby wnioskować, że kobieta zrobi wszystko to, co jej powie. Taki był jego cel i w końcu go osiągnął.

Powłóczył się w ciemnościach po lesie, lecz wrócił wcześniej, niż mówił. Wrócił do Kate, która leżała przywiązana na stole, a jej łydki owinięte były w stary materiał, aby się nie wykrwawiła. Zaczęła oddychać ciężej, a w jej oczach wymalował się niepokój, gdy zobaczyła nad sobą Arcadio.

– Emilia nie żyje. – Powiedział obojętnie, niczyja śmierć nie robiła na nim wrażenia od bardzo długiego czasu.

– Zabiłeś ją. – Stwierdziła bez namysłu Kate.

– Owszem. Nie martw się, Ciebie będę trzymał przy życiu, jak najdłużej. – Ścisnął jej prawą stopę za miejsce, gdzie powinny być palce, wywołując na jej twarzy grymas od bólu. – Inezia jest moja tak, jak zapowiedziałem. Nie wie, że tu jesteś i nie usłyszy Cię. Jesteś zbyt głęboko pod ziemią, aby ktokolwiek Cię usłyszał.

– Ona od Ciebie ucieknie. – Na jej twarzy na chwilę zagościł złośliwy uśmieszek, lecz zniknął, gdy mężczyzna zwiększył uścisk. – Jesteś potworem.

– Nie ucieknie. Jest zbyt wdzięczna, za uratowanie życia, zbyt zapatrzona we mnie i równocześnie zbyt bardzo się boi, aby się mi sprzeciwić. – Na jego twarzy wymalował się uśmiech. – Kiedy będzie gotowa, Lucyfer udzieli mi łaski i wypali jej nieśmiertelność, tak ja mnie. Zostanie moja na zawsze, zapłacę za to Twoją, umęczoną duszą.

– Ty naprawdę jesteś psychopatą. Uważasz Szatana za boga? Tylko jeden Bóg może wymierzać sprawiedliwość!

– Nie znasz dnia, ani godziny. Zna je tylko Bóg i znam je tylko ja. Umarłem, jako dziecko i odrodziłem się, jako dorosły, aby nękać takich szubrawców, jak Ty. A ona będzie u mojego boku, jako moja przyjemność, której nie zaznałem odkąd Szatan wziął mnie za sługę. – Kate słuchała tego z niedowierzaniem w oczach.

– Jesteś opętany! – Krzyknęła, szarpiąc się.

– Tak, opętany. – Roześmiał się. – Szatan przywrócił mnie do życia, pozwalając mi odsyłać należące się mu dusze tam, gdzie ich miejsce, do Piekła. I Ty tam pójdziesz. Z mojej ręki, jak inni.

– Odejdź!

– Ja nie odejdę nigdy. – Rozciął jej policzek i zapatrzył się w grymas, jaki pojawił się na jej
twarzy. – Ty też nie prędko zaznasz spokoju.

– Gdyby chciał ocalić którąkolwiek z moich ofiar, nie zgodziłby się, aby mnie tu posłać. Nie trwałbym przy życiu wiecznym tutaj, gdyby tego nie chciał. – Przesunął ostrze nad jej ucho. – Nie ocali Cię. To Twoja zasłużona kara. – Obciął jej ucho.

Rozległ się krzyk, który towarzyszył mu jeszcze, gdy wychodził. Powrócił do Inezii kilka minut przed wschodem słońca i ujmując delikatnie jej dłoń, zszedł z nią do swoich podziemi, w których siedział za dnia. Panował tam półmrok, paliły się tylko świecie, lecz atmosfera była niesamowita. Kobieta szybko do tego przywykła, wychodziła czasem przed dom popatrzeć na słońce, ale szybko wracała do jego mroku. W nocy wyglądała na niego przez okno, rzadko kiedy spała. Długo nie mogła wychodzić do lasu. Niezależnie od pory dnia, Arcadio jej na to nie pozwalał. Dopiero po roku spędzonym z nim, po raz pierwszy poszła sama na spacer.
Wyszła przed zmierzchem. Spacerowała ociekając pomarańczowym blaskiem zachodzącego słońca. Gdy tylko rozmyła się słoneczna poświata i zapadła noc, Inezię owiały chłodne podmuchy.


Dla niej to już nie był tylko wiatr…

poniedziałek, 2 marca 2015

CIEŃ - Rozdział 13

Krótka notka od autora

Jak sami (chyba) widzicie - "Cień" dobiega końca.
Rozdział, który macie okazję czytać jest rozdziałem przedostatnim. 

Jestem obecnie w procesie tworzenia nowego bloga z nowym opowiadaniem.
Nie wiem jeszcze co prawda którym, bo obecnie piszę dwa... ale mam jeszcze czas, aby się zastanowić.

Miłego czytania, czekam na Wasze opinie.
Spider


ROZDZIAŁ 13

Kate o zmierzchu stała na skraju lasu. Czuła na sobie wzrok, to odczucie było coraz bardziej wyraźne i dotkliwe, gdy niebo ciemniało coraz mocniej. Była więcej niż pewna, że Arcadio nie odmówi sobie wyjścia do niej, a dopóki nie zagłębiła się na jego teren czuła się bezpieczna – wiedziała, że wystarczy jej tylko odbiec kilka metrów, aby mężczyzna nie mógł jej dosięgnąć.

– Czego tu chcesz, żmijo? – Przeklął ją gniewnym tonem, nie ukazując się jej oczom.

– Przyszłam zapowiedzieć Ci Twój koniec. – Powiedziała z dumnym uśmiechem i oczami owładniętymi szaleńczą uciechą.

– Koniec… zakończyć to ja mogę Twoje życie.

– Jeśli to zrobisz, już nigdy nie zobaczysz swojej ulubienicy. – Stwierdziła, a po dłuższej chwili milczenia jego potężna sylwetka zarysowała się w mroku, a lodowaty podmuch wiatru szarpnął jej włosami w tym samym momencie.

– Daję Ci minutę, żeby powiedzieć mi gdzie ona jest. W przeciwnym razie skończysz, jako moja zabawka. – Uprzedził głębokim, niebezpiecznym barytonem, a Kate poczuła ciarki na swoich plecach, nie wyłamała się jednak.

– Jest żywa i jeśli chcesz zatrzymać taki stan rzeczy, nie uśmiercisz mnie. – Wypowiadając te słowa wierzyła jeszcze w ich sens.

– To prawda, nie zabiję Cię. – Uśmiechnął się szyderczo pod nosem, czego kobieta nie widziała. Mrok maskował jego twarz.

– Z resztą, nawet nie spróbujesz wyjść po mnie poza las. – Kobieta nabrała pewności, którą on szybko zgasił.

– Nie muszę po Ciebie wychodzić. – Jego głos zabrzmiał pewnie, a wiatr zawiał za plecami kobiety z taką siłą, że wepchnął ją między drzewa.

Kate poczuła, jak serce podeszło jej do gardła. Ten podmuch wywiał z niej całą pewność siebie. Nie zdążyła nawet wydać z siebie krzyku, jak ciężkie uderzenie spoczęło na jej czaszce, a obraz rozmył się tak, jak jej świadomość odnośnie czegokolwiek.

W tym samym czasie…

Inezia czekała – nie miała wyjścia. Jej zrozpaczone oczy przyzwyczaiły się już do egipskich ciemności. Widziała wszystkie, cztery kąty pomieszczenia, gołą podłogę, koc, na którym siedziała i zarys schodów, które prowadziły do klapy. Martwa cisza otaczająca ją czasem zdawała się jej być zdradziecka. Pamiętała groźby Emilii, bała się odezwać, lecz ta głuchota namawiała ją do tego. Jej słuch zaczynał płatać jej figle, zdawało jej się, że słyszy głos Arcadio, który szepcze do niej, że jest jego aniołem. Innym razem słyszała Jacka, opowiadającego jej historię, jaka łączy Emilię i Kate z leśnym mordercą. Zdecydowanie najgorszym złudzeniem było wrażenie dźwięku otwierającej się klapy. Kobiecie już ze dwa razy poleciały przez to łzy. Z przerażenia.

Nagle ze szczelin w suficie, który był podłogą dobiegło ją światło. Niby były to tylko trzy, niewielkie strumienie świetlne, które wpadły przez dziurki w okolicach klapy, lecz w obecnym momencie było to, jak dzień dla Inezii. Kobieta, mimo strachu, żalu i rozpaczy, hordy obaw i nieposkromionych nerwów zdała sobie sprawę, że musiała zapaść na tyle głęboka noc, iż Emilia zapaliła światło w domu.

Nie minęło kilka chwil, jak klapa otworzyła się z charakterystycznym, piszczącym dźwiękiem nienaoliwionych zawiasów, którzy przeszył serce Inezii na wskroś, sprawiając, że ponownie zalała się łzami, a jej ręce zadrżały. Starsza kobieta weszła do niej i stanęła nad nią, jak kat nad skazańcem.

– Moja córeczka znów płacze. – Stwierdziła, a jej zimne, oślizgłe dla Inezii ręce spoczęły na jej twarzy. – Chcesz może coś powiedzieć? Do kogoś krzyknąć?

Młoda kobieta milczała, łykając własne łzy. Emilia spuściła swój wzrok na jej biust i dostrzegła coś czerwonego. Dotknęła tego miejsca palcem, ucisnęła zbyt mocno i Inezia jęknęła cicho.

– A to co? – Spytała i rozdarła jej gołymi rękami materiał sukienki, odsłaniając piersi i ranę w kształcie serca. – Sama sobie to wycięłaś?

Inezia pokiwała tylko głową, mając nadzieję, że Emilia nie domyśli się prawdziwej wersji wydarzeń. Nie mogła się bowiem odezwać wiedziała, że to podstęp.

– Cóż, skoro tak lubisz takie zabawy, idę po nóż. – Uśmiechnęła się psychopatycznie.

***

Kate obudziła się przywiązana do kamiennego stołu, którego chłód wypełniał jej ciało. Nie mogła się poruszyć, nad nią wisiała tylko jedna lampa, oświetlająca jedynie ją – dookoła panował mrok, a nawet jeśli cokolwiek się tam znajdowało, było dla niej niewidoczne.

– Wygodnie? – Spytał chłodny baryton, którego właściciel pozostawał w mroku.

– Wypuść mnie i idź do diabła! – Krzyknęła kobieta, w której budził się strach.

– Stamtąd wróciłem. – Arcadio wyszedł z mroku i stanął nad nią, bawiąc się nożem w rękach. – Nie bój się, Ty tam prędko nie pójdziesz. Zadbam o to. – Mówiąc to przystawił jej nóż do gardła i napawał się jej lękiem. – Powiesz mi teraz, gdzie jest mój aniołek, a może pomyślę nad skróceniem Twoich cierpień.

– W imię Pana Mojego, mówię Ci odejdź!

– Za późno na wołanie do Pana. – Uśmiechnął się, a odrywając nóż od jej szyi uciął jej duży palec u prawej nogi i wsłuchał się w jej żałosny krzyk. – Jestem Twoją karą za moją duszę, za duszę Alexa, za skradzioną duszę Emilii i wszystkich, których zdążyłaś zabić w tym czasie. – Gdy dokończył zdanie, jej prawa stopa została bez palców.

– Odejdź powiadam! – Krzyczała, jak gdyby nie rozumiejąc, że to na nic.

– To urocze. Łudzisz się, że Bóg Cię ocali. Ja wróciłem od Szatana i mam prawo wymierzyć Ci sprawiedliwość. Pytam po raz drugi, gdzie jest Inezia? – Zatopił nóż w jej łydce.

– Jeśli mnie zabijesz, nigdy się tego nie dowiesz!

– Czy ktoś tu mówi o zabijaniu? – Uśmiechnął się złowrogo. – Będę Cię tu trzymał i robił z Tobą, co będę chciał. Będę odcinał Ci po kolei części ciała, będę wyjmował z ciebie wnętrzności, będę słuchał, jak krzyczysz. – Mówił, ciągnąc nożem zagłębionym w jej skórę w górę łydki, a ona krzyczała z bólu. – Będziesz mnie błagać, żebym Cię zabił, a ja będę trzymał Cię przy życiu tak długo, jak tylko zdołam.

– Nie możesz!

– Mogę i zrobię to. Wszyscy, którzy weszli do tego lasu mieli za co zginąć. Inezia była czysta, jak ja kiedy wszedłem tam po raz pierwszy, dlatego ją oszczędziłem. Mogę oszczędzić i Ciebie, jeśli powiesz mi, gdzie ona jest. – Powiedział i wyjął nóż z jej ciała, aby dać jej złapać oddech.

Kate milczała, a łzy spływały na ziemię, jak krew. Arcadio nie czekał długo, zagłębił ostrze w drugiej łydce, tnąc ją wzdłuż. Gdy obciął jej dwa palce u lewej dłoni, kobieta wymiękła i wykrzyczała piskliwym głosem.


– W moim domu w piwnicy!

SPIDER