sobota, 14 lutego 2015

CIEŃ - Rozdział 11

Krótka notka od autora

Rozdział długo oczekiwany (chyba) przez wszystkich. :)
Idealny na walentynki.

Wszystkiego najlepszego!
Miłego czytania, czekam na Wasze opinie.
Spider

ROZDZIAŁ 11

Zapadła noc. Ciemna, mroczna noc. Ogarnęła las, łącznie z miasteczkiem Mouvind swoim czarnym płaszczem tak, jak Arcadio okrywał Inezię, która od kilku minut stała na skraju jego lasu i uspokajając drżenie swojego ciała, czuła na sobie chłodne spojrzenie.

– Nie możesz po mnie wyjść? – Poprosiła w końcu, chociaż wiedziała, że to nie ma większego sensu.

Odpowiedziała jej cisza. Jedynie delikatny podmuch wiatru pochodzącego z lasu otarł się o jej skórę, jako znak, że nie mówi do ściany. To dało jej chwilę spokoju, która jednak została zburzona przez dziwny dźwięk, który dobiegł ją zza pleców.

– Jeśli mnie słyszysz, to wyjdź po mnie. – Poprosiła, a w jej oczach zakręciły łzy.

Obejrzała się nerwowo na swój dom, w którym pozostał śpiący Jack. Miała wrażenie, że odgłos skrzypienia schodów dobiegał właśnie stamtąd. Gdy zwróciła oczy w stronę lasu, w jego głębi wymalowała jej się ludzka sylwetka, która z każdą chwilą coraz bardziej przypominała człowieka, mimo że ten nie ruszał się z miejsca.

– Arcadio. – Wyszeptała z nadzieją, nie myśląc już o niczym puściła się biegiem w jego stronę i wpadła mu w ramiona czując, jak otulił ją swoim płaszczem przyciskając blisko do siebie.

– Mój aniele. – Mówił do niej, a jego głos brzmiał teraz nieco inaczej niż zwykle.

– Pomóż mi. – Złapała go zachłannie za koszulę. – Pomóż mi, błagam. Ja się boję to wszystko nie jest normalne. – Łkała, tuląc głowę w jego klatkę piersiową.

On milczał. Słuchał jej głosu, który wprawiał go w stan spokoju. Czuł jej bliskość, a tym samym fale drgawek, jakie ją przechodziły. Patrzył w jej niespokojne oczy, w których malował się lęk, lecz odezwał się dopiero długo po tym, gdy oboje stali już w ciszy.

– Boisz się mnie? – Zapytał i popatrzył jej w oczy, jak gdyby chciał sprawdzić prawdziwość słów, które zamierzała wypowiedzieć.

– Tylko czasem. – Przyznała cicho wiedząc, że kłamstwo to zły wybór.

– Dzisiaj w nocy przestaniesz. – Wyszeptał do jej ucha, muskając je wargami. – Chodź, ze mną. – Poprosił, chwytając ją za dłoń tak delikatnie, jakby brał w rękę pączek róży.

Inezia wpadła w dziwny trans, którego nie rozumiała. Cały czas była świadoma wszystkiego, co się dzieje, ale nagle przestała odczuwać strach. Była tylko ona… tylko ona, w jego ramionach pośród mroku, który był ich osłoną.

– Chodź ze mną. – Powiedział raz jeszcze, a jego wargi znacznie pewniej dotknęły jej skóry niedaleko ucha.

***

Stary, lecz duży dwór – to tam mieszkał. Budynek rozsypywał się do połowy, był w części lasu, której nikt nie znał, do której nikt się nie zapuszczał – nikt nie miał odwagi, bo tam ciemność była dużo gęstsza niż w najciemniejszą noc bez księżyca i gwiazd na niebie. Lecz to tam blask świec był piękniejszy niż w średniowiecznym, kryształowym żyrandole wiszącym w jakimkolwiek pałacu. To tam cisza była bardziej kojąca niż w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi. To w tamtym miejscu on był bardziej spokojny niż gdziekolwiek indziej.

– Więc tu mieszkasz. – Na twarzy Inezii zagościł delikatny uśmiech. Zapomniała o śmierci przyjaciółki, o zniknięciu Emilii o niepokojącym zachowaniu Kate. Czuła się spokojna.

– Tak. – Przyznał, siadając obok niej na kanapie przed kominkiem, który palił się non stop.

– Tutaj jesteś w ciągu dnia?

– Nie. I nie musisz póki co wiedzieć, gdzie mnie szukać, kiedy słońce góruje na niebie. – Powiedział chłodno, zmywając uśmiech z twarzy kobiety. – Nie wyganiaj stąd nocy. – Zmienił spowrotem głos na spokojny i zbliżył się do niej.

– Nie wyganiam. – Zapewniła, zamykając oczy, gdy on przeciągnął jej ręką w rękawiczce po policzku i położyła się na kanapie na plecach, gdy on pchnął ją delikatnie swoim ciałem.

– Mój aniele. – Wyszeptał namiętnie, dotykając ją przez białą sukienkę po brzuchu.

– Dlaczego nie zdejmiesz rękawiczek? – Spytała, jak gdyby chcąc poczuć dotyk jego, prawdziwych rąk.

– Nie mogę. – Odpowiedział chłodno, a w jego oczach błysnęła nuta gniewu. Wyprostował się, lecz gdy już miał się podnieść, Inezia złapała go nieśmiało za rękę, zatrzymując go w pozycji siedzącej.

– Dlaczego? – Miała wrażenie, że nie powinna dopytywać, ale ciekawość była silniejsza.

– Dlatego! – Mężczyzna wstał gwałtownie wyrywając dłoń z jej uścisku i zrzucił rękawiczki, pokazując jej zakrwawione dłonie, które choć nie miały na sobie żadnych ran cały czas uwalniała się z nich nowa krew. – Te ręce są splamione krwią tysięcy, może milionów! Ja nigdy jej nie zmyję, ona zawsze będzie mi towarzyszyć, to moje przekleństwo od
Boga! – Grzmiał, jak pioruny.

Ona patrzyła, na jego dłonie ociekające ludzką posoką słuchając jego słów, lecz gdy chciał znów założyć rękawiczki, kobieta chwyciła go za ręce niepewnym dotykiem, brudząc się przy tym.

– Co Ty robisz? – Spytał zaskoczony.

– Nie zakładaj już ich. – Poprosiła i poczuła, jak jej gołe plecy dotknęły ściany. – Chcę czuć dotyk Twoich rąk, nie materiału Twoich rękawiczek.

– Moje ręce są we krwi. – Podkreślił jeszcze raz chłodnym tonem i spróbował zabrać dłonie z jej uścisku, na co ona nie pozwoliła.

– Więc i ja w niej będę. – Powiedziała pewnie i położyła sobie jego ręce na plecach, czując jak razem z tym momentem, po jej ciele rozlało się jego ciepło.

Krwista czerwień splamiła śnieżnobiały materiał. Arcadio dotykał jej coraz pewniej, aż wyzbył się wszelkich oporów. Kiedy jej ubranie było niemal całe w tej namiętnej czerwieni, a ona wrzała od rozpalenia, zaprowadził ją do swojej sypialni. Przygwoździł swoim ciałem do ściany, obok starej komody i rozerwał jej sukienkę.

Zakrwawione ręce błądziły po jej plecach schodząc czasem na pośladki, pozostawiając na jej delikatnej skórze czerwone smugi. Jego usta dotykały jej ust, a jego język pieścił czule jej język. Za moment czerwone od krwi ludzkiej dłonie przemieściły się na jej brzuch i dotknęły jej koronkowego biustonosza, brudząc go. Mężczyzna powoli oderwał swoje ciepłe wargi od jej twarzy i schodząc na szyję, odwracając tym samym jej uwagę od czegokolwiek, sięgnął swoją prawą ręką do szuflady i wyjął z niej nóż, którego ostrze, za moment przystawił jej do szyi.

Kobieta zamarła, a w jej oczach wymalowało się przerażenie. Życie zaczęło przelatywać jej przed oczami, gdy mężczyzna okręcił nóż na płaską stronę i przesunął nim po jej dekolcie, rozcinając za moment biustonosz. Kobieta zamknęła oczy, łudząc się, że mężczyzna nie zauważył jeszcze jej strachu, który zaczął po chwili opadać tak, jak jej bielizna opadła na ziemię.

Za niedługi moment, znów poczuła jego język w swoich ustach, ale nadal na swoim ciele czuła tylko jedną jego rękę. Nie minęła chwila, jak kobieta ponownie doznała dotyku chłodnego metalu, tym razem na klatce piersiowej w okolicach serca. Zdążyła tylko zacisnąć oczy, jak poczuła, że mężczyzna delikatnie naciął jej skórę. Nóż wszedł jak w masło, ale kobieta spodziewała się znacznie większego bólu. Mężczyzna pociągnął ostrzem, zagłębionym w jej skórę tak umiejętnie, że nie wyciągając go ani razu i nie uszkadzając niczego we wnętrzu jej ciała, wyciął jej serce w dekolcie.

Krew płynęła z ciętej rany w kształcie znaku miłości, lecz kobieta nie czuła bólu. Mężczyzna, kończąc swoje dzieło odrzucił zakrwawiony nóż w najdalszy kąt pomieszczenia i splótł swoje palce z jej palcami, a za moment przycisnął ją do ściany plecami jeszcze mocniej. Kobieta była już cała we własnej krwi i krwi z jego rąk, ale to nie oznaczało, że czuła się niekomfortowo. W jej sercu gościł niepokój, lecz ciepło jego ciała, czułość jego rąk i namiętność warg rekompensowały jej wszystko.


Noc minęła w płomiennym żarze rozkoszy, zniknął lęk, nie było już przerażenia, rozwiały się niepewności. Kobieta nie czuła się już zagrożona, jej serce i oddech były przyspieszone, lecz już nie ze strachu, a z podniecenia. Ciepło, jakie biło od ciała mężczyzny wypełniało jej ciało, ona czuła jak bije mu serce i odwrotnie – on również czuł. Oboje byli wymazani krwią, on napawał się zapachem jej ciała, jej włosów, widokiem jej skóry opatulonej przez czerwone ślady, wsłuchiwał się w jej oddech, ona zaś chłonęła jego dotyk, rozpływała mu się w ramionach, tonęła w jego głębokich oczach, poznawała jego serce, pozwalała mu na wszystko, oddając mu się w całości. W pewnym momencie, nie było już nic, między nimi pozostały tylko zachłanna czułość i nieokiełznana namiętność.

SPIDER

12 komentarzy:

  1. Ło, ło, ło! Nie było mnie kilka dni, a tu Maria nie żyje, tajemnice mają nadal po kilka możliwych rozwiązań, a Inezia znacznie zbliżyła się do Arcadio! Strasznie mnie przeraziło, jak on wyjął nóż... Mam teraz takie zimne ręce...
    Genialnie. Niech wena Cię nie opuszcza. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe... ( ͡° ͜ʖ ͡°) - If you know what I mean. Nie mam innego komentarza na to xD
    Rozdział wyjątkowo długi jak na ciebie, gratulacje! Więcej takich! Very interesting...
    Walentynek nie obchodzę, ale rozdział dobry. Bardzo. Ja zazwyczaj nie dodaję angielskich słówek do komentarzy, ale tym razem... Nosz, brak mi słów żeby powiedzieć, co czuję xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Yyy... Okej... Muszę to przetrawić, bo nie pojmuję między innym jak można tak świetnie pisać. No ale oprócz tego to nie ogarniam tylko wyciętego serca. ;) Czekam na next i mam nadzieję, że tam wszystko się wyjaśni. ;) WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo uroczo ;) cała we krwi. To trochę dziwne z tą krwią z rąk, no ale... rozdział bardzo fajny :D Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogółem do wszystkich - dzięki za miłe słowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekaj, coś mnie tu zastanawia, właśnie w sprawie tej krwi. Arcadio mówi, że to jest krew tysięcy, a może nawet MILIONÓW ludzi. I tu nasuwa mi się pewna myśl.
    Załóżmy, że - wnioskując z tekstu - zabił równo milion osób, oraz to, że kiedy o tym mówi, ma trzydzieści lat, bo więcej mu raczej nie dam. Pisałaś, że w wieku dziesięciu lat uciekł i od tamtej pory zaczął zabijać. Więc zabija od 20 lat = ok. 7300 dni [nie liczę lat przestępnych]. Jeśli podzielić 1.000.000 przez 7.300, to znaczyłoby, że od pierwszego dnia średnio musiałby zabijać prawie 137 ludzi dziennie, ze 6 na godzinę. Jak wiadomo [a przynajmniej ja tak zrozumiałam], od kiedy spotkał Inezję nie zabił nikogo, więc średnia się nieznacznie zwiększa, może do 140. Poza tym nie zabija nikogo poza lasem. Po uno - chyba mieszkańcy nie są na tyle tępi, że chodzili sobie tłumnie do lasu, w którym grasuje morderca. Zwłaszcza, że o tym doskonale WIEDZĄ. I to dzień w dzień. Po duo - Nawet jeśli pominiemy trochę liczenia... Z tego, co się orientuję, Inez mieszka w miasteczku, nie metropolii. Nie wiem, ilu tam mieszka ludzi - może 5.000, może 50.000, ale miasteczko na pewno nie ma miliona mieszkańców. To raczej nie jest tłumnie odwiedzany ośrodek turystyczny, więc po kilkunastu miesiącach wymordowałby całą mieścinę.

    Wydaje mi się, że wiem, o co ci chodziło, kiedy to pisałaś. Dodanie dramatyzmu i innych tego typu elementów. Sama często przejaskrawiam pisząc u siebie, ale później, pod wskazówkami innych, staram się to doprowadzić do granicy normy, żeby moi bohaterowie wyglądali na w miarę realnych ;) Komuś, kto nie czyta dokładnie, nie będzie to przeszkadzać - ale jeśli [tak jak ja] ktoś się wczuje, to będzie chciał, żeby jego ukochane postacie nie były niczym MarySue, jeśli wiesz, co mam na myśli :) Więc w tym wypadku - wydaje mi się, że lepiej i logiczniej będzie napisać, że to jest krew 'setek, może tysięcy'.

    Nie mam najmniejszego zamiaru cię obrazić, wypisuję tylko moje spostrzeżenia. Jeśli w którejś z tych kwestii się mylę [oj, prawdopodobne] i źle coś zrozumiałam, a twoja wersja jest jak najbardziej prawdopodobna - oświeć mój zbłąkany analityczny umysł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwól, że Twój dłuuuugi wykład skomentuję jednym zdaniem:

      Nikt nie powiedział, że Arcadio nie jest postacią paranormalną... ;)

      To wszystko miałoby sens, jakby patrzeć na to realistycznie, ale akurat nie masz pojęcia, co będzie się dalej działo. ;) a powiem tyle - to wszystko się wyjaśni, czekaj cierpliwie...

      I wskazówka na przyszłość (jak będziesz czytała inne, moje prace): nie próbuj wyciągać realnych wniosków, dopóki nie dojdziesz do końca ;) moje fabuły są raczej nieprzewidywalne... ;)

      Usuń
    2. Skoro tak mówisz - dostosuję się :V Liczę na dobre wytłumaczenie, bo będę cię nękać jeszcze dłuższymi wykładami! xD Jeśli to nie zepsuje fabuły ani nic, to chciałabym o coś zapytać... Ile Arcadio ma lat?

      Usuń
    3. Nic nie powiem... ;)
      Dosyć tych spojlerów i tak dużo zdradziłam, wyprowadzając Cię z błędu ... -.- a tak bardzo nie lubię nic zdradzać...
      wrrrr...

      Usuń
    4. Wiesz, jestem podła. Od każdego potrafię coś wyciągnąć. Strzeż się mnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    5. Hahahaha... jestem wredna pod takim samym kątem, no i jeszcze te moje oczy, które widzą każdą literówkę i tym podobne błędy... :D

      Usuń
    6. Dlatego wybaczam. :D Z resztą, nie ma o co się gniewać, to nie mam co wybaczać... :P

      Usuń

Byłoby miło, gdybyś zostawił cień po swojej obecności... ;)